Siedzieliśmy w lesie.
Patrzyłem w niebo cały czas oszołomiony.
Po krótkiej chwili się odezwałem.
- Wiesz co,nigdy nie myślałem że spotkam tu kogoś takiego jak ty. -
Zauważyłem coś niepokojącego.
- Lepiej wracajmy. - powiedziałem cicho do niej.
Ruszyliśmy w stronę akademii.Odprowadziłem Natalie,
po czym sam wyszedłem poza mury szkoły.
- "Coś jest nie tak..." - Wróciłem w miejsce w którym to niedawno byłem.
Poczułem ból.Nawet nie zauważyłem kiedy...zostałem przebity kataną na wylot.
Upadłem.Moje usta zaczęły wypełniać się krwią,ale nie chciałem się poddać.
Wstałem mimo woli.
- Jeszcze żyjesz? - nieznajomy odpowiedział krótko.
Zmaterializowałem miecz po czym wbiłem go w ziemi by się na nim oprzeć.
- Całkiem całkiem...Nic się nie zmieniłeś.No nic,zostawię cię w takim stanie,będziesz mi jeszcze potrzebny. - Postać zaśmiała się szyderczo.
Chciałem zaatakować mieczem,lecz na nic.Nieznajomy znikł.
Próbowałem jakoś wrócić z powrotem.Resztkami sił dotarłem przed bramy,
lecz nie miałem już siły.Zemdlałem.
**Rano.
Powoli otworzyłem oczy.Pierwszą rzeczą jaką ujrzałem to biały sufit.
Nie musiałem się domyślać,żeby wiedzieć gdzie jestem.
< Natalie? ;p 22 linijki ;p >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz