Przysiadłem się do "niej".
-Czemu wczoraj weszłaś do łazienki, choć wiedziałaś, że tam jestem? - Spytałem spokojnie.
-Nie twoja sprawa. - Odpowiedziała sucho.
-Właściwie moja, bo wparowałaś do mojej łazienki. - Odpowiedziałem już poważnym tonem.
-Zgaduję, że...
-Że co? Że mam cię gdzieś? Że mnie nie interesujesz? Nie miej do mnie pretensji.Ja cię od siebie nie odpychałem, chciałem to naprawić, ale ty nie chciałaś. - Patrzyłem na morze.
-Hah.Jesteś śmieszny.A kto zaczął? - Odburknęła.
-Już ci wszystko tłumaczyłem.
-To za mało... - Zmieniła wyraz twarzy.-I co znowu mnie pocałujesz, myśląc, że to coś zmieni?
-A czy ty nie chcesz nic zmienić?Jest ci dobrze, z myślą o tym, że mnie nienawidzisz i że już nic między nami nie będzie? - Spytałem, nadal utrzymując wzrok w tym samym miejscu.
-A byłoby coś? - Spytała obojętnie.
-Jeśli byłoby tak dobrze jak wcześniej, to nie wiem.
-No właśnie.Nie wiesz .
-Ale czy nie chciałabyś niczego naprawić? - Ciągnąłem dalej.
-Oczywiście że bym chciała, ale nie wiem, czy jeszcze się da. - Posmutniała.
-Dla mnie to proste. - Wstałem.Pomogłem jej wstać.Przytuliłem się do niej.
<Amy? xo>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz