-Żegnaj. - Powiedziałem sucho, pocałowałem ją w czoło i odszedłem.Kierowałem się w stronę akademiku.Byłem cały mokry, tak jak "ona".Nie widziałem jak zareagowała, bo byłem już daleko.Nie zamierzałem się wracać, czy czekać, albo i wołać.
-Niech robi co chce...Nie ma pięciu lat... - Szepnąłem do siebie.Gdy byłem już niedaleko akademiku, zobaczyłem, że Yuno stoi przed nim z parasolem.
-Teiichi! - Krzyknęła kiedy mnie zobaczyła.-Jesteś cały mokry, chodź do środka. - Powiedziała i dała mi parasol.Weszliśmy i skierowaliśmy się do naszego pokoju.Od razu poszedłem do łazienki.
-Martwiłaś się? - Spytałem przez drzwi.
-Chyba zwariowałeś!...Tak.Martwiłam się. - Przyznała się.
-Przecież wcześniej czy później przyszedłbym. - Zaśmiałem się.
-Przepraszam za wszystko. - Powiedziała ciszej.
-Nie masz za co.W końcu taka twoja natura. - Śmiałem się głośniej.Właśnie napuszczałem wody do wanny, bo zmierzałem się wykąpać.Zdjąłem wszystkie ciuchy.(Wy zboki się podniecacie..xD Zaraz.Przecież to ja nim jestem, ale to normalna czynność życiowa xD)Zanurzyłem się w wodzie, która sięgała mi po brzuch.Nalałem płynu, żeby zrobiła się piana.I normalnie się kąpałem.*Puk, puk* I nagle ktoś otwiera drzwi.Modliłem się, żeby to nie była dziewczyna.Ale mój pech...
<Amy?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz